(polski poniżej)

It was exactly a year ago, when I was packing my last belongings and dragging them up the hill, few streets away, to a new house, where my life was to take a huge shift. On the 1st of April 2021 I began one of the hardest journeys of my life. It was then, that I finally said “no” to disrespect, “no” abuse, “no” to daily fights, to being shouted at, controlled and manipulated. “NO” to co-dependance and addictions. “No” to being a victim.

When is enough, enough? – you may ask.

It is only when one decides to and is finally ready.

No one can make you do such a thing, you have to grow to that decision yourself.

To leave, what you might call a toxic relationship, takes a lot of elements, and it’s a process. For some people, like me, it may take years, because there’s that much to work through internally, before you could feel like you have the strength. Or before you feel like you’re not running away from, for once, but rather finally running towards.

Towards YOURSELF, your life, your desires, your future, your dreams and visions. I knew it was important for me not to leave with a sense of resentment, but a very deep and well integrated understanding, of how this particular relationship served me, what it showed me about me, how it pointed to my old traumas, ancestral and karmic wounds, weaknesses, my shadows and lack of responsibility. In that sense the relationship wasn’t “toxic”, or the toxin became a bitter Medicine.

Maturity isn’t given, no one serves it on a silver platter. You have to work your ass off for it!

I experienced all forms of abuse throughout my life, physical, mental, psychological, emotional, sexual, financial, you name it. It forced me to grow a “thick skin” and build a strong boundary – something I didn’t unfortunately develop in childhood, no one taught me or guided me in that way. Quite the opposite. Which is why I was violated in so many ways, because I didn’t even know if I have a boundary, let alone where it was. But it also taught me so much about myself, about life, and about people…

When I look at people today, I really SEE them, as a whole. Because I had to embrace and love all parts of myself, I can now witness them in others. A shadow is no longer a shadow, it is a rejected part of you, that looks back at me, desperate to be loved and accepted.

Yes, I am like this!

And like that too.

I have a deep wise soul and huge loving heart, but I’m not all sunshine and rainbows, no one is! I can be angry, jealous, hateful even. It’s all ME, full pallet. All to be tasted and experienced, like a God’s buffet of life. I’m not one to be on diet in this lifetime. I want it all.

When I look back at my life, every experience was there, to make me who I am today. And the best part – I was the author of my own script.

Just this last year, I went through a separation, became a single mum with almost zero support, moved countries, with my child and business, went through divorce, a lot of systemic challenges, more abuse (!), not to mention how covid made it all extra-difficult and now war in my neighbour country, huge inflation and so on. And despite moving through all this, rather gracefully from what I hear, I still had moments, when I felt I wasn’t doing enough! As I literally took months off work, in order to give myself the time to grieve and heal.

But this time was so precious, and I’m so grateful I trusted my instincts and created this healing bubble for myself. I was able to get back up on my feet, with more self-respect and acceptance than ever before. I used every tool I had, every healing method that was available to me and whatever I could afford to help me heal. For me, not to live in pain for the rest of my life and become bitter. But also, for my little daughter, so that she learns that true power comes from within. It is the power of transformation and ability to direct our lives the way we want.

It doesn’t matter where you come from, what baggage you have, what trauma and pain burdened you since you were little. What matters, is what you choose to do with it. The best thing you can do for the world, is to transform yourself, and become a beacon of light for the others.

I now feel like I’ve been equipped with what I truly needed to guide women around the world to walk this path of transformation.

It wasn’t all my courses and certificates.

It was THIS.

Now I know; you can go through literally anything in life, and not only heal all your wounds, but actually turn them into assets!

Thank you all my teachers.

Thank you partners.

Especially those “tough ones”. On the spirit level, we’re probably sat together, laughing at all this.

Thank you for fulfilling the sacred contracts.

And thank YOU for reading this 🙂

If you feel like it could be valuable or inspiring to someone, please share.

With gratitude,

Anna Ostrowska

(Petikova)

Certified Family Constellations Facilitator, Systemic and Relationship Coach, Your Guide to Transformation.

****************************************************

To było dokładnie rok temu, kiedy pakowałam swoje ostatnie rzeczy i ciągnęłam je w pocie czoła pod górę, kilka ulic dalej, do nowego domu, gdzie miała swój początek przeogromna zmiana. 1 kwietnia 2021 rozpoczęłam jedną z najtrudniejszych podróży w moim życiu. Wtedy to w końcu powiedziałam „nie” dla lekceważenia i braku szacunku, „nie” nadużyciom, „nie” codziennym kłótniom i awanturom, byciu kontrolowaną i manipulowaną. “NIE” współuzależnieniu! “Nie”, byciu ofiarą.

Ileż można? Ile trzeba przejść, żeby wreszcie powiedzieć “DOSYC!!!”?

Tyle, aby samej/samemu zdecydować, i kiedy jest się wreszcie gotową/gotowym”.

Nikt nie może cię zmusić, czy popchnąć cię do podjęcia takiej decyzji. Do niej trzeba dorosnąć, jak do za dużych butów.

Odejście z relacji, którą można by nazwać “toksycznym związkiem”, wymaga wielu elementów i jest procesem. Niektórym ludziom, takim jak ja, może to zająć lata, ponieważ jest tak wiele do przepracowania wewnętrznie, zanim poczujesz, że masz siłę. Albo zanim poczujesz, że po raz pierwszy nie uciekasz OD czegoś , ale w końcu biegniesz DO czegoś.

Do SIEBIE!

Do twojego życia, twoich pragnień, twojej przyszłości, twoich marzeń i wizji. Wiedziałam, że bardzo ważne jest, abym nie odchodziła z poczuciem urazy, ale z bardzo głębokim i dobrze zintegrowanym zrozumieniem tego, jak ta konkretna relacja mi służyła, co mi pokazała o mnie, jak skutecznie wskazywała moje stare traumy, rany karmiczne i pokoleniowe, moje słabości. cienie i brak odpowiedzialności. W tym sensie związek nie był „toksyczny”, albo może toksyna stała się po prostu gorzkim lekarstwem.

Dojrzałość nie jest nikomu dana, nikt jej nie serwuje na srebrnej tacy. Musisz na nią dobrze zapracować!

Na przestrzeni życia doświadczyłam wszelkich możliwych form nadużyć – fizycznych, psychicznych, emocjonalnych, seksualnych, finansowych… Zmusiło mnie to do tego, aby zadbać o zbudowanie silnych granic – ​​czegoś, czego niestety nie wykształciłam w dzieciństwie; nikt mnie tego nie nauczył ani nie pokazał. Wręcz przeciwnie! Dlatego zostałam nadużyta tyle razy i na tak wiele sposobów, ponieważ nawet nie wiedziałam, czy ja w ogóle mam jakieś granice, już nie mówiąc o tym, gdzie one są. Ale nauczyło mnie też wiele o sobie, o życiu i o ludziach…

Kiedy patrzę dziś na ludzi, naprawdę ich WIDZE, jako całość. Ponieważ musiałam objąć i pokochać wszystkie części siebie, mogę teraz doświadczać tego w relacjach z innymi. Cień nie jest już cieniem, jest odrzuconą częścią ciebie, która spogląda na mnie, rozpaczliwie pragnąc bycia kochaną i akceptowaną.

Tak, jestem “taka/taki”!

I “taka/taki” też.

Mam głęboką mądrą duszę i ogromne kochające serce, ale nie jestem cała ze światła i tęczy, nikt nie jest! Potrafię się wkurwić, być zazdrosną, a nawet czuć nienawiść. To wszystko to JA, pełna paleta. Wszystko po to, by skosztować i doświadczyć różnorodności i pełni, niczym z boskiego bufetu życia. Nie jestem tu teraz po to, żeby żyć “na diecie”. Spróbuję wszystkiego.

Kiedy patrzę wstecz na moje życie, każde doświadczenie było po to, aby nauczyć mnie czegoś o sobie i wszystko składa się na to, kim jestem dzisiaj. A najlepsze jest to, że to ja jestem autorką własnego scenariusza!

Tylko w samym zeszłym roku przeszłam rozstanie z mężem po 10 latach związku, zostałam mamą, która sama wychowuje dziecko, z prawie zerowym wsparciem z otoczenia, przeprowadziłam się do innego domu, potem jeszcze do innego kraju (!), sama z dzieckiem i biznesem, przeszłam rozwód, wiele wyzwań systemowych, jeszcze więcej nadużyć (!), nie wspominając o tym, jak covid na dokładkę wszystko utrudnił, a teraz jeszcze wojna w sąsiednim kraju, ogromna inflacja i tak dalej.

I pomimo tego, że przechodziłam przez to wszystko, podobno z “łatwością” i gracją z tego, co słyszę, wciąż miałam momenty zachwiania, kiedy czułam, że nie robię wystarczająco dużo! Cały ten proces wymagał czasu i przestrzeni, w związku z czym zrobiłam sobie wielo-miesięczny urlop w pracy, aby pozwolić sobie przeżyć żałobę po wszystkich stratach i uzdrowić rany.

Ale ten czas był tak cenny i jestem tak ogromnie wdzięczna, że zaufałam swojej intuicji i stworzyłam tę uzdrawiającą bańkę dla siebie. Udało mi się stanąć z powrotem na nogi, z większym szacunkiem dla siebie i akceptacją niż kiedykolwiek wcześniej. Użyłam każdego narzędzia, jakie miałam pod ręką, każdej dostępnej mi metody terapeutycznej i wszystkiego, na co mogłam sobie pozwolić, aby sobie pomóc. Zrobiłam to dla mnie – żeby nie zostać z bólem do końca życia i nie zgorzknieć. Ale także dla mojej małej córeczki, aby nauczyła się, że prawdziwa MOC pochodzi z wnętrza. To moc transformacji i umiejętność kierowania naszym życiem tak, jak chcemy.

Nie ważne skąd pochodzisz, jaki masz bagaż, jaki uraz i ból ciążyły na Tobie, odkąd byłaś/byłeś mała/mały. Liczy się to, co z tym zrobisz i jakich dokonasz wyborów. Najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić dla świata, jest przetranformowanie siebie i stanie się światłem dla innych, aby oni też mogli się odnaleźć.

Teraz czuję, że zostałam wyposażona w to, czego naprawdę potrzebowałam, aby prowadzić kobiety z różnych stron świata przez ich ścieżkę transformacji.

To nie były wszystkie moje kursy, studia i certyfikaty.

To było TO.

Teraz już wiem; można przejść w życiu dosłownie wszystko, i nie tylko uzdrowić rany, ale obrócić swój ból w zasoby!

Dziękuję wszystkim moim nauczycielom.

W szczególności partnerom.

I zwłaszcza tym “trudnym”.

Na poziomie Dusz zapewne siedzimy teraz razem i śmiejemy się z tego wszystkiego 🙂

Dziękuję za dotrzymanie warunków naszego kontraktu.

I TOBIE dziękuję za przeczytanie.

Jeśli uważasz, że może to być dla kogoś wartościowe lub inspirujące, podziel się i podaj dalej.

Z wdzięcznością,

Anna Ostrowska

(Petikova)

Certyfikowany Terapeuta Ustawień Systemowych, Coach Relacyjny, Twój Mentor i Przewodnik ku Transformacji.